Każdy z nas chciałby się cieszyć płynną i bezawaryjną pracą amortyzatorów.

Wbrew pozorom są to dość skomplikowane konstrukcje, które pozbawione opieki mogą ulec nieodwracalnym uszkodzeniom. W przypadku zestawu uginaczy za 5, 7 czy 10 tysięcy złotych taka wiadomość może wywołać (oby tylko) bladość skóry. Nie działa tu niestety zasada droższe czyli lepsze, więc może dłużej pojeździć.

Producenci szczegółowo określają interwały serwisowe. Trzymanie się tych wytycznych pozwoli nam cieszyć się płynną, bezawaryjną i co ważne długowieczną pracą naszego zawieszenia.

W zależności od producenta interwały wahają się:

• 30-50h dla małego serwisu,
• 100-200h bądź sezon dla pełnego serwisu.

Serwisy dzielą się na:

• Podstawowy: zdejmuje się i czyści golenie dolne/puszkę powietrzną, nasącza gąbki/smaruje uszczelki oraz wymienia olej

• Pełny: wszystko rozkręcone jest na części pierwsze, dokonuje się inspekcji elementów, wymienia uszczelki oraz wszystkie oleje

Logika polegająca na oddawaniu do serwisu dopiero wtedy, kiedy coś przestaje działać najczęściej ma opłakane skutki. Naprawa niejednokrotnie przekracza wartość samego produktu.

Rzeczywistość jest brutalna nawet w przypadku nowych produktów. Zdarza się, że jest w nich zbyt mało oleju, jest on zanieczyszczony drobinkami bądź inne „kwiatki”.

Amortyzatory rowerowe nie mają łatwego zadania. Z powodu względnie niskiej wagi masy resorowanej oraz naszego bardzo bezpośredniego kontaktu z rowerem ciężko jest uzyskać wrażenie „wybierania liści”. W szczególności w przypadku sprężyn powietrznych - wymagają one regularnych serwisów i w dalszym ciągu gonią pod tym względem te tradycyjne.

Podaruj więc swoim amortyzatorom trochę miłości, pamiętaj - kto nie smaruje ten nie jedzie :)